Pada śnieg, gęsty, zły, przenikliwy,
białą welną obszywa rni kołnierz,
stoimy razem na pustej ulicy
Żyd przy robocie i — żołnierz...
Ty nie masz domu — ja nie mam domu,
czas głazem na życiach nam legł
tyle nas dzieli, że strach pomyśleć,
a teraz łączy nas śnieg...
Ja się przez ciebie nie ruszę kroku,
lecz ty także nie masz sposobu,
kto z nas właściwie kogo tu trzyma?...
— chyba ktoś trzeci nas obu...
Masz piękny mundur — piękny, przyznaję,
skąd bym śmiał z tobą się zmierzyć,
cóż z tego, kiedy śnieg nie odróżnia
Żydów od pięknych żołnierzy,..
Śnieg pada równo, na mnie, na ciebie...
taki w nim biały spokój,
patrzymy razem przez białą zasłonę
na światło dalekie w mroku.
Spójrz, co ja robię? Spójrz, co ty robisz?
na co potrzebne to komu?
Słuchaj, człowieku... śnieg pada tak długo,
rozejdźmy się... chodźmy do domu.
białą welną obszywa rni kołnierz,
stoimy razem na pustej ulicy
Żyd przy robocie i — żołnierz...
Ty nie masz domu — ja nie mam domu,
czas głazem na życiach nam legł
tyle nas dzieli, że strach pomyśleć,
a teraz łączy nas śnieg...
Ja się przez ciebie nie ruszę kroku,
lecz ty także nie masz sposobu,
kto z nas właściwie kogo tu trzyma?...
— chyba ktoś trzeci nas obu...
Masz piękny mundur — piękny, przyznaję,
skąd bym śmiał z tobą się zmierzyć,
cóż z tego, kiedy śnieg nie odróżnia
Żydów od pięknych żołnierzy,..
Śnieg pada równo, na mnie, na ciebie...
taki w nim biały spokój,
patrzymy razem przez białą zasłonę
na światło dalekie w mroku.
Spójrz, co ja robię? Spójrz, co ty robisz?
na co potrzebne to komu?
Słuchaj, człowieku... śnieg pada tak długo,
rozejdźmy się... chodźmy do domu.
×