Nie będę żył wypruwał z ręki – do grania służą struny,
Nie pragnę, aby żar piosenki zmienił się w dym i w łuny,
Na stos nie rzucę swoich marzeń, nie złożę ich w ofierze -
Zbyt często zmienia się ołtarze. Nie wierzę już, nie wierzę.
Straciłem wiarę, a tłum neofitów pieśni błagalne zanosi daremnie,
Straciłem wiarę w jaskrawość błękitu i ciemna fala rozlała się we mnie...
Nie umiem służyć pięknym tonem kantorom dni straconych,
Nie pragnę nawet splunąć w stronę obłudnie nawróconych
I żadna skrucha mi nie w głowie, nie pójdę do spowiedzi,
Sam diabeł nawet się nie dowie, co we mnie w środku siedzi!
Straciłem wiarę, a tłum neofitów pieśni błagalne zanosi daremnie,
Straciłem wiarę w jaskrawość błękitu i ciemna fala rozlała się we mnie,
Straciłem wiarę w łagodność obłoków, pod kloszem nieba mi nawet za ciasno,
Straciłem wiarę w łaskawość wyroków – znów celę życia na wieczność zatrzasną...
Podobno obca mi pokora. Wystarczy kilka wierszy,
Zaraz się rzuci wściekła sfora – który z przyjaciół pierwszy?
Błąd w rytmie serca wykryć zdążą, by ulżyć mej niedoli,
Łagodnie gardło mi obwiążą łańcuchem dobrej woli...
Straciłem wiarę, a tłum neofitów pieśni błagalne zanosi daremnie,
Straciłem wiarę w jaskrawość błękitu i ciemna fala rozlała się we mnie,
Straciłem wiarę w łagodność obłoków, pod kloszem nieba mi nawet za ciasno,
Straciłem wiarę w łaskawość wyroków – znów celę życia na wieczność zatrzasną,
Straciłem wiarę, więc czemu rękami drżącymi lampę zwątpienia wygaszam?
Straciłem wiarę – i wtedy, czasami, Chrystus zagląda do mnie przez judasza...
Nie pragnę, aby żar piosenki zmienił się w dym i w łuny,
Na stos nie rzucę swoich marzeń, nie złożę ich w ofierze -
Zbyt często zmienia się ołtarze. Nie wierzę już, nie wierzę.
Straciłem wiarę, a tłum neofitów pieśni błagalne zanosi daremnie,
Straciłem wiarę w jaskrawość błękitu i ciemna fala rozlała się we mnie...
Nie umiem służyć pięknym tonem kantorom dni straconych,
Nie pragnę nawet splunąć w stronę obłudnie nawróconych
I żadna skrucha mi nie w głowie, nie pójdę do spowiedzi,
Sam diabeł nawet się nie dowie, co we mnie w środku siedzi!
Straciłem wiarę, a tłum neofitów pieśni błagalne zanosi daremnie,
Straciłem wiarę w jaskrawość błękitu i ciemna fala rozlała się we mnie,
Straciłem wiarę w łagodność obłoków, pod kloszem nieba mi nawet za ciasno,
Straciłem wiarę w łaskawość wyroków – znów celę życia na wieczność zatrzasną...
Podobno obca mi pokora. Wystarczy kilka wierszy,
Zaraz się rzuci wściekła sfora – który z przyjaciół pierwszy?
Błąd w rytmie serca wykryć zdążą, by ulżyć mej niedoli,
Łagodnie gardło mi obwiążą łańcuchem dobrej woli...
Straciłem wiarę, a tłum neofitów pieśni błagalne zanosi daremnie,
Straciłem wiarę w jaskrawość błękitu i ciemna fala rozlała się we mnie,
Straciłem wiarę w łagodność obłoków, pod kloszem nieba mi nawet za ciasno,
Straciłem wiarę w łaskawość wyroków – znów celę życia na wieczność zatrzasną,
Straciłem wiarę, więc czemu rękami drżącymi lampę zwątpienia wygaszam?
Straciłem wiarę – i wtedy, czasami, Chrystus zagląda do mnie przez judasza...
×