Pani Profesor Izydorze Dąmbskiej
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
Nasza odmowa niezgoda i upór
Mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
Lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
W którym są włókna duszy i chrząstki sumienia
Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono
Słano kobiety różowe płaskie jak opłatek
Lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha
Lecz piekło w tym czasie w tym czasie było jakie
Mokry dół zaułek morderców barak
Nazwany pałacem sprawiedliwości
Samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce
Posyłał w teren wnuczęta Aurory
Chłopców o twarzach ziemniaczanych
Bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach
Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obracał się w grobie)
Łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy
Dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu
Składnia pozbawiona urody koniunktiwu
Tak więc estetyka może być pomocna w życiu
Nie należy zaniedbywać nauki o pięknie
Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać
Kształt architektury rytm bębnów i piszczałek
Kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów
Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu
Książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
Mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
Lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
Który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
Choćby za to miał spaść
Bezcenny kapitel ciała
Głowa.
×