Lingua   

Si chiamava Gesù

Fabrizio De André
Pagina della canzone con tutte le versioni


Versione polacca di Jarosław Mikołajewski da http://wyborcza.pl
NAZYWAŁ SIĘ JEZUS

Przyszedł z bardzo daleka,
by nawracać zwierzęta i ludzi;
nie można powiedzieć, że na nic się zdało,
bo wziął ziemię za rękę,
ubrany w kolory piasku i bieli.
Niektórzy zwali go świętym,
dla innych miał mniej cnót.
Kazał się nazywać Jezusem.

Nie zamierzam głosić chwały,
ani wzywać łaski i przebaczenia
tego, który według mnie był tylko człowiekiem,
a przeszedł do historii jako Bóg.
Lecz ponadludzka będzie na wieki miłość
tego, który kona bez goryczy,
w ostatnim słowie przebaczając
tym, którzy go zabili na ramionach krzyża.

Za tych, którzy go nienawidzili,
w Ogrodzie Oliwnym wieszcząc pożegnanie;
za tych, którzy wielbili go jako Boga,
którzy mówili mu „bądź pochwalony na wieki”,
za tych, którzy jako ostatni dar przynieśli mu
łzę lub cierniową koronę,
przyjął jako ostatnie pozdrowienie
modlitwę, zniewagę i splunięcie.

Umarł, jak umierają wszyscy,
jak wszyscy zmieniając kolor.
Nie można powiedzieć, by na wiele się to zdało,
bo zło nie zniknęło z tej ziemi.
Może miał zbyt wiele cnót,
miał twarz i miał imię... Jezus.
Mówią, że był synem Maryi ten,
który na krzyżu zbielał niczym lilia.
Przyznajmy, że się natrudził
nawracając zwierzęta i ludzi.
I nie mówmy, że przyszedł tu po nic,
wszak dotykał nam serca i skroni.
Nosił suknię z piasku i bieli,
choć niektórzy w nim zbawcę widzieli,
to w większości swej Boży lud
nie dostrzegał w nim zbyt wielu cnót.

Nie zamierzam opiewać tu glorii
ani twierdzić, że na wszystko był lekiem,
jako Bóg się zapisał w historii,
ale dla mnie był zwykłym człowiekiem,
chociaż miłość niezwykłą ma w sobie,
kto umiera przebaczając osobie,
która temu, co kona, ubliża,
przybijając mu ręce do krzyża.

Gdy w ogrodzie się żegnał, to łzami -
z celnikami, uczniami, katami,
z pokornymi, co bijąc pokłony
pozdrawiali go "bądź pochwalony",
z tymi, co go w ostatniej odsłonie
chcieli ujrzeć w cierniowej koronie,
i tym samym dziękował uśmiechem
za obelgę, szyderstwo, pociechę.

Umarł tak, jak się zawsze umiera,
kiedy śmierć róż policzkom odbiera,
na nic zdały się jego cierpienia,
bo wciąż mamy nieczyste sumienia,
w sztuce cnoty się okazał prymusem,
nazywali go ludzie Jezusem.
Powiadają, że był synem Maryi,
kiedy konał, wiatr go głaskał po szyi.


Pagina della canzone con tutte le versioni

Pagina principale CCG


hosted by inventati.org