Si chiamava Gesù
Fabrizio De AndréVersione polacca di Jarosław Mikołajewski da http://wyborcza.pl | |
NAZYWAŁ SIĘ JEZUS Przyszedł z bardzo daleka, by nawracać zwierzęta i ludzi; nie można powiedzieć, że na nic się zdało, bo wziął ziemię za rękę, ubrany w kolory piasku i bieli. Niektórzy zwali go świętym, dla innych miał mniej cnót. Kazał się nazywać Jezusem. Nie zamierzam głosić chwały, ani wzywać łaski i przebaczenia tego, który według mnie był tylko człowiekiem, a przeszedł do historii jako Bóg. Lecz ponadludzka będzie na wieki miłość tego, który kona bez goryczy, w ostatnim słowie przebaczając tym, którzy go zabili na ramionach krzyża. Za tych, którzy go nienawidzili, w Ogrodzie Oliwnym wieszcząc pożegnanie; za tych, którzy wielbili go jako Boga, którzy mówili mu „bądź pochwalony na wieki”, za tych, którzy jako ostatni dar przynieśli mu łzę lub cierniową koronę, przyjął jako ostatnie pozdrowienie modlitwę, zniewagę i splunięcie. Umarł, jak umierają wszyscy, jak wszyscy zmieniając kolor. Nie można powiedzieć, by na wiele się to zdało, bo zło nie zniknęło z tej ziemi. Może miał zbyt wiele cnót, miał twarz i miał imię... Jezus. Mówią, że był synem Maryi ten, który na krzyżu zbielał niczym lilia. | Przyznajmy, że się natrudził nawracając zwierzęta i ludzi. I nie mówmy, że przyszedł tu po nic, wszak dotykał nam serca i skroni. Nosił suknię z piasku i bieli, choć niektórzy w nim zbawcę widzieli, to w większości swej Boży lud nie dostrzegał w nim zbyt wielu cnót. Nie zamierzam opiewać tu glorii ani twierdzić, że na wszystko był lekiem, jako Bóg się zapisał w historii, ale dla mnie był zwykłym człowiekiem, chociaż miłość niezwykłą ma w sobie, kto umiera przebaczając osobie, która temu, co kona, ubliża, przybijając mu ręce do krzyża. Gdy w ogrodzie się żegnał, to łzami - z celnikami, uczniami, katami, z pokornymi, co bijąc pokłony pozdrawiali go "bądź pochwalony", z tymi, co go w ostatniej odsłonie chcieli ujrzeć w cierniowej koronie, i tym samym dziękował uśmiechem za obelgę, szyderstwo, pociechę. Umarł tak, jak się zawsze umiera, kiedy śmierć róż policzkom odbiera, na nic zdały się jego cierpienia, bo wciąż mamy nieczyste sumienia, w sztuce cnoty się okazał prymusem, nazywali go ludzie Jezusem. Powiadają, że był synem Maryi, kiedy konał, wiatr go głaskał po szyi. |