Jacques Brel: Ces Gens-là
GLI EXTRA DELLE CCG / AWS EXTRAS / LES EXTRAS DES CCGVersione polacca di Wojciech Młynarski | |
SO SIND HIER DIE LEUTE Zuerst, da ist der Älteste mit dem Melonenkopf der mit der großen Nase der nicht mehr weiß wie man seinen Namen schreibt der immer säuft der immer gesoffen hat und er hält sich für den Größten den man morgens schlafend in der Kirche fand starr wie eine Leiche und blaß wie die Messe und er stottert und seine Augen starren ins Leere ich muß ihnen sagen, mein Herr bei diesen Leuten, da spricht man nicht da spricht man nicht, mein Herr da betet man Und dann der mit dem Karottenkopf der ist schlecht wie die Pest der sein Hemd an Arme verschenkt und damit nicht genug der kleine Geschäfte macht mit seinem kleinen Hut mit seinem kleinen Mantel mit seinem kleinen Auto der groß sein möchte aber der nicht kann ich muß ihnen sagen, mein Herr bei diesen Leuten, da spricht man nicht da spricht man nicht, mein Herr da schummelt man Und dann sind da die Andern die Mutter, die nichts sagt die mit der Apostelfratze da ist an einem hölzernen Rahmen der väterliche Schnurrbart der beim Stolpern starb und er schaut auf seine Herde die kalte Suppe schlürft und das macht schl ... und das macht schl ... Und da ist die Alte die nicht aufhört zu zittern und man wartet nur das sie krepiert weil sie ja die Kohle hat und man hört nicht, was ihre armen Hände erzählen ich muß ihnen sagen, mein Herr bei diesen Leuten, da spricht man nicht, mein Herr da spricht man nicht da zählt man Und dann und dann, da ist Frieda schön wie die Sonne die mich genauso liebt wie ich Frieda liebe und wir sagen uns oft daß wir reich sein werden und es wird schön sein die anderen sagen du bist zu schön für mich ich wäre gerade gut genug um Katzen zu töten ich habe nie Katzen getötet oder ich habe es vergessen oder ich habe es vergessen Manchmal wenn wir uns durch Zufall treffen mit Tränen im Gesicht dann sagt sie mir, ich folge dir und dann für einen Moment für einen Augenblick, da glaube ich ihr mein Herr da glaube ich ihr Bei diesen Leuten da geht man nicht, mein Herr da geht man nicht da wartet man | CI LUDZIE TAM A więc, więc, najpierw Idzie ten co ma jak balon brzuch Zapomniał imię swe Zna tylko własny chuch Kaprawy, mętny typ, co pił lub będzie pił Co mruży krwawy ślip I dawno opadł z sił A przecież mimo to mamrocze Jestem król I podłe winko - gruch I rano głowy ból Znajdziecie go, gdy na Kaplicy schodach śpi Skostniałe ręce ma I twarz bez kropli krwi Do schodów przywarł jak Przygrywka do melodii. I niech pan dowie się, Że u tych ludzi tam, Tam się nie myśli, nie, Tam się nie myśli. Tam się modli. A potem idzie ten Ponury smutny gość, Złośliwy niczym wesz Filantrop kiepski dość, Lubiący biednym coś niepotrzebnego dać, Za żonę ma Denise. Powiada, że go stać. Ma żonę z miasta. Codziennie skoro świt Za forsą gna jak w dym W kapelusiku swym Wszak w paltociku swym W samochodziku swym, Chce dobrą minę mieć I nie ma jej za grosz. Nie czas bogacza grać, Gdy kieszeń pusta. I niech pan dowie się, Że u tych ludzi tam, Tam się nie myśli, nie Tam się nie myśli. Tam się kłamie. I jeszcze inni są: Mamunia co śpi źle Dotąd za głupstwa lub Milcząca całe dnie. Z portretu czarny wąs Roztacza męski czar Wąs tatuńcia, co Poślizgnął się i zmarł I teraz patrzy jak rodzinka zupkę ćpa I słychać wielkie *siorb* I słychać wielkie *siorb*. I jeszcze, i jeszcze babcia jest I starcza dłoń jej drga, Czekają na jej śmierć, Bo ona forsę ma. Ale nie słucha nikt, Jak starcze dłonie krzyczą. I niech pan dowie się, Że u tych ludzi tam, Tam się nie gada, nie, Tam się nie gada. Tam się liczy. I jeszcze, i jeszcze, I jeszcze Frida jest. Ma w oczach światło gwiazd Zazdrośnie ją i mnie Miłości objął blask. I chcę daleko stąd Zbudować dla niej dom, Co mnóstwo okien ma I wcale nie ma ścian I tam zamieszkam z nią I dobrze będzie nam. To nie jest pewne, lecz tak może zdarzyć się. Choć inni mówią "nie" I choć nam życzą źle Choć inni śledzą w krąg, Mój każdy śledzą ruch, Czy ja nadaję się Do zabijania much, Do zabijania much. I wrednie pali się Szyderstwo w oczach złych I naszą miłość chcą Utopić w plotkach złych. Lecz gdy na chwilę choć, Udaje nam się skryć Jej oczy szepczą mi, Że pragnie ze mną być, Że ze mną stąd pójść chce I choć przez parę mgnień, Wilgotnych oczu mgnień Ja pani wierzę. Przez parę krótkich chwil, Przez parę krótkich chwil, Przez parę chwil. I niech pan dowie się, Że od tych ludzi tam Nie można uciec, nie, Nie można uciec, nie, Bo wzrok ich cię dogoni. Późno już, Ja wrócę do siebie. Do nich. |