| E ulteriore versione polacca di Paweł Orkisz
|
POLOWANIE NA WILKI | OBŁAWA NA WILKI |
| |
Biegnę naprzód, ze strachu półżywy, | Rwę co tchu, do stracenia ni chwili, |
Lecz historia powtarza się znów: | bo tak samo, jak wczoraj, i dziś |
Otoczyli mnie znowu myśliwi, | otoczyli nas, otoczyli..., |
Zaroiło się w lesie od psów. | zaraz zaczną bezkarnie w nas bić! |
| |
Ustawili się w zwartym szeregu, | Spoza drzew już łomoczą dwururki. |
I z dwururek celują zza drzew, | Tam myśliwi chowają się w cień, |
Młode wilki krwią broczą na śniegu, | w mokrym śniegu miotają się wilki. |
Wsiąka w ziemię spieniona ich krew. | To nie wilki już, to żywy cel! |
| |
Trwa polowanie, polowanie trwa bez końca | Obława gna, na wilki gna obława. |
Na drapieżniki, co w rozpaczy szczerzą kły. | Na wolne, dzikie, na basiory i szczeniaki. |
Krzyczą myśliwi, psy szczekają. W blasku słońca | Ujada sfora i krzyczą naganiacze. |
Na białym śniegu lśnią czerwone ślady krwi. | Na śniegu krew czerwone piętna znaczy. |
| |
Żadnych szans nam myśliwi nie dają, | Najemnicy! Żadnej szansy ni cienia! |
Nieuczciwa nie peszy ich gra: | Ale nie, ale ręka nie zadrży! |
Chorągiewki czerwone wieszają, | Naszą przestrzeń zamknęli czerwienią, |
Już od wieków zabawa ta trwa. | na pewniaka walą, jak w tarczę. |
| |
Wilk nie może przekroczyć granicy, | Wilk nie może naruszyć granicy. |
Bo czerwonych obawia się szmat, | Od szczeniaka przeklęty nasz los! |
Razem z mlekiem matczynym wilczycy | My, wilczęta, ssaliśmy wilczycę... |
Mu na wieki wpojono ten strach. | Od tej pory granica jest w nas! |
| |
Trwa polowanie, polowanie trwa bez końca | Obława gna, na wilki gna obława. |
Na drapieżniki, co w rozpaczy szczerzą kły. | Na wolne, dzikie, na basiory i szczeniaki. |
Krzyczą myśliwi, psy szczekają. W blasku słońca | Ujada sfora i krzyczą naganiacze. |
Na białym śniegu lśnią czerwone ślady krwi. | Na śniegu krew czerwone piętna znaczy. |
| |
Mamy ostre i kły i pazury, | Mamy mocne nogi i szczęki. |
Może stary odpowie mi wilk, | Przewodniku, dlaczego więc - mów! - |
Czemu jednak boimy się kuli, | my zaszczuci, zagonieni, przelękli... |
Czemu ludzki przeraża nas krzyk. | Czemu nie próbujemy za sznur?! |
| |
Wilk nie może postąpić inaczej, | Wilk nie może, nie potrafi inaczej! |
I mój koniec przybliża się już, | Resztę znasz, oto zbliża się kres... |
Gdy myśliwy wśród drzew mnie zobaczył, | Właśnie ten, co mnie sobie upatrzył, |
Bez wahania nacisnął na spust. | broń podnosi i bierze na cel! |
| |
Trwa polowanie, polowanie trwa bez końca | Obława gna, na wilki gna obława. |
Na drapieżniki, co w rozpaczy szczerzą kły. | Na wolne, dzikie, na basiory i szczeniaki. |
Krzyczą myśliwi, psy szczekają. W blasku słońca | Ujada sfora i krzyczą naganiacze. |
Na białym śniegu lśnią czerwone ślady krwi. | Na śniegu krew czerwone piętna znaczy. |
| |
Nie na wiele nagonka się zdała, | Ale ja z powinności kpię sobie! |
Chociaż bałem czerwonych się szmat, | Skoro każe tu zdychać - czort z nią! |
To przed siebie na oślep pognałem, | Przeskoczyłem! - I słyszę za sobą |
Tak jak więzień ucieka zza krat. | jak nie wierzą, dziwią się, klną. |
| |
Biegnę naprzód, ze strachu półżywy, | Rwę co tchu, do stracenia ni chwili! |
Nie powtórzy historia się znów, | Dzisiaj też - lecz inaczej niż wczoraj! - |
Otoczyli mnie znowu myśliwi, | otoczyli nas, otoczyli... |
Lecz nie udał się dzisiaj im łów! | ale mnie nie dopadnie już sfora! |
| |
Trwa polowanie, polowanie trwa bez końca | Obława gna, na wilki gna obława. |
Na drapieżniki, co w rozpaczy szczerzą kły. | Na wolne, dzikie, na basiory i szczeniaki. |
Krzyczą myśliwi, psy szczekają. W blasku słońca | Ujada sfora i krzyczą naganiacze. |
Na białym śniegu lśnią czerwone ślady krwi. | Na śniegu krew czerwone piętna znaczy. |