| Ulteriore versione polacca di Marlena Zimna
|
POLOWANIE NA WILKI | POLOWANIE NA WILKI |
| |
Brak mi tchu i na oślep uciekam | Biegnę naprzód, ze strachu półżywy, |
sił ostatkiem pazury śnieg rwą | Lecz historia powtarza się znów: |
sfora psów mnie osacza z daleka | Otoczyli mnie znowu myśliwi, |
chcą mnie dopaść, rozszarpać mnie chcą | Zaroiło się w lesie od psów. |
| |
Ze wszystkich stron niewidzialna śmierć czyha | Ustawili się w zwartym szeregu, |
od wystrzałów powietrze aż drży | I z dwururek celują zza drzew, |
gdy na śniegu zraniony wilk zdycha | Młode wilki krwią broczą na śniegu, |
słychać śmiech, ludzki śmiech jazgot psi | Wsiąka w ziemię spieniona ich krew. |
| |
To polowanie, to na wilki trwa obława | Trwa polowanie, polowanie trwa bez końca |
śmiertelny bieg skrwawiony śnieg nadziei brak | Na drapieżniki, co w rozpaczy szczerzą kły. |
charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa | Krzyczą myśliwi, psy szczekają. W blasku słońca |
granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag | Na białym śniegu lśnią czerwone ślady krwi. |
| |
Nie lituje się nikt nad wilkami | Żadnych szans nam myśliwi nie dają, |
strzelcom obce ma być drżenie rąk | Nieuczciwa nie peszy ich gra: |
złudną wolność otoczą flandrami | Chorągiewki czerwone wieszają, |
i czerwony zamyka się krąg | Już od wieków zabawa ta trwa. |
| |
Niby flandr wilk nie może przekroczyć | Wilk nie może przekroczyć granicy, |
mały szczeniak już ma to we krwi | Bo czerwonych obawia się szmat, |
i pamięta, gdy przejrzy na oczy | Razem z mlekiem matczynym wilczycy |
z wilczych prawd czerwona śmierć drwi | Mu na wieki wpojono ten strach. |
| |
To polowanie, to na wilki trwa obława | Trwa polowanie, polowanie trwa bez końca |
śmiertelny bieg skrwawiony śnieg nadziei brak | Na drapieżniki, co w rozpaczy szczerzą kły. |
charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa | Krzyczą myśliwi, psy szczekają. W blasku słońca |
granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag | Na białym śniegu lśnią czerwone ślady krwi. |
| |
Umiesz walczyć, a musisz uciekać | Mamy ostre i kły i pazury, |
w strupy z schnięciem na krew twoich żył | Może stary odpowie mi wilk, |
za czerwoną granicą cię czeka | Czemu jednak boimy się kuli, |
nowe życie - tak pragnę byś żył | Czemu ludzki przeraża nas krzyk. |
| |
Nie chcę dłużej być celem ruchomym | Wilk nie może postąpić inaczej, |
nie zatrzyma graniczna mnie żerdź | I mój koniec przybliża się już, |
ozdobiona zakazem czerwonym | Gdy myśliwy wśród drzew mnie zobaczył, |
przedrę się, lub wykrwawię na śmierć | Bez wahania nacisnął na spust. |
| |
To polowanie, to na wilki trwa obława | Trwa polowanie, polowanie trwa bez końca |
śmiertelny bieg skrwawiony śnieg nadziei brak | Na drapieżniki, co w rozpaczy szczerzą kły. |
charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa | Krzyczą myśliwi, psy szczekają. W blasku słońca |
granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag | Na białym śniegu lśnią czerwone ślady krwi. |
| |
Pełen bólu w przypływie szaleństwa | Nie na wiele nagonka się zdała, |
z tej obławy rwałem się w las | Chociaż bałem czerwonych się szmat, |
usłyszałem siarczyste przekleństwa | To przed siebie na oślep pognałem, |
linię flandr przerwał wilk pierwszy raz | Tak jak więzień ucieka zza krat. |
| |
Brak ci tchu i na oślep uciekasz | Biegnę naprzód, ze strachu półżywy, |
wsiąka krew w biały śnieg, czarny piach | Nie powtórzy historia się znów, |
nauczyłeś się dziś od człowieka: | Otoczyli mnie znowu myśliwi, |
życia chęć jest silniejsza niż strach | Lecz nie udał się dzisiaj im łów! |
| |
To polowanie, to na wilki trwa obława | Trwa polowanie, polowanie trwa bez końca |
śmiertelny bieg skrwawiony śnieg nadziei brak | Na drapieżniki, co w rozpaczy szczerzą kły. |
charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa | Krzyczą myśliwi, psy szczekają. W blasku słońca |
granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag | Na białym śniegu lśnią czerwone ślady krwi. |