Le Père Noël et la petite fille, incl.Leggenda di Natale; La canzone di Marinella; Bocca di Rosa
Georges BrassensVersione polacca cantabile di Szymon Gruda segnalatami da Kaśka ... | |
USTA RÓŻANE Nazywano ją Usta Różane miłością była ,była kochaniem, nazywano ją Usta Różane i miłość rozniecać jej było dane. Kiedy z pociągu wysiadała na małej stacji Święty Hilary wszyscy natychmiast się zorientowali że to nie misjonarz przybyły z oddali. Są tacy co miłują z nudy lub zawód taki sobie wybrali, a ona z pasją się oddawała wiedzą to dobrze ci co ją znali. Lecz w takiej pasji łatwo przeoczyć studząc swe żądze rozpalone czy obiekt ów ma pożądania serce kochliwe czy też może żonę. Nie trzeba było długo czekać a Usta Różane się nie nudziła, by gniew gwałtowny ściągnąć na siebie wyder co rybkę im podwędziła. Ale kumoszki z małej wioski nieskłonne są raczej by się wychylać ich środki prewencji się ograniczały do takich jak plotka czy inwektywa. Wiadomo, że ludzie dają dobre rady jak Jezus co mędrców napełniał trwogą, wiadomo, że ludzie dają dobre rady gdy złego przykładu już dawać nie mogą. W ten oto sposób pewna stara baba bez męża, dzieci i zimna jak żaba, sprawą zajęła się nader ochoczo troskliwą radą służąc i pomocą. Te którym rogi przyprawiono tymi słowami wspierała fachowo: "Organy sprawę tę pościelową uznają z pewnością za rozwojową". Zaraz też poszły na komisariat i wyżaliły się bez ogródek: "Ta dziewka klientów ma już zbyt wielu więcej niż sklepów sieci niektóre". I przyjechało czterech żandarmów w czapkach wysokich, w czapkach z piórami i przyjechało czterech żandarmów w czapkach wysokich, z pistoletami. Choć czułe serce nie jest przecież karabinierów mocną stroną niemrawo jakoś w stronę pociągu odprowadzali oskarżoną. [Często gliniarze i karabinierzy w swej służbie nie są nazbyt gorliwi ale, że byli w galowych mundurach wnet do pociągu ją doprowadzili.] A tam na stacji byli już wszyscy oczy spłakane, odkryte głowy, a tam na stacji byli już wszyscy zakrystian i komendant nowy. Przyszli pożegnać się z tą jedyną która bez roszczeń, która tak skromnie, przyszli pożegnać tę jedyną co swym kochaniem dzieliła się hojnie. Nad nimi żółty wisiał transparent czarne litery, kreska prosta mówiący: "Addio Różane Usta wraz z tobą odchodzi błoga wiosna". Ale wiadomość tak wyjątkowa jak strzała z łuku mknie wypuszczona, żadnej gazety jej nie potrzeba z ust do ust pędzi niczym gazela. I tak też było, że tłum ją witał kwiatami na następnej stacji, kto dwie godziny sobie rezerwował kto słał całusa pośród owacji. A nawet proboszcz, który nie gardził efemerydą doczesnych pasji pomiędzy: "Zmiłuj się nad nami i namaszczeniem już ostatnim". Tak z Marią Dziewicą w pierwszym rzędzie podczas procesji się przechadzają Usta Różane tuż za monstrancją l'amore sacro e l'amor profano. | RÓŻYCZKA Nazywano ją Różą, bo usta miała czerwone, miała czerwone, ze wszystkich rzeczy tylko miłości była spragniona, była spragniona. Gdy na stacyjce we wsi Sant’Ilario wyszła z pociągu piękna kobieta, wszyscy podróżni zaraz poznali, że nie przyjechał ksiądz katecheta. Jedne to robią, by zabić nudę, inne, bo bieda je przymusiła, nasza Różyczka ni z tych, ni z owych, ona robiła to – bo lubiła. Nie da rozmienić się namiętności ani na drobne, ani na raty, więc nie zwracała nawet uwagi, czy to kawaler, czy też – żonaty. Więc dzień po dzionku i noc po nocce wnet doigrała się z namiętności, że gniew wzbudziła malutkich suczek, co to pilnują dzielnie swych kości. Wiejskie żoneczki, nie wiem, czy wiecie, nie są pokorne, ani poczciwe, więc nie wahały się ani chwili, zaraz przejęły inicjatywę. Wiecie też może, że stare kobiety lubią wygłaszać mądre porady, głosić kazania jak Jezus, a zwłaszcza, gdy dać nie mogą złego przykładu. I właśnie taka jedna starucha, co ani kocha ani się... kocha, dała im radę, pomyślcie tylko, jaka to była dla niej radocha! „Tę ladacznicę, co całe noce na nielegalnych spędza koicjach niech w majestacie prawa wyrzuci ze wsi na zbitą gębę policja.” Zaraz pobiegły na komisariat i jedna z drugą jęły się swarzyć: ,,Ta cała Róża ma więcej klientów, niźli spółdzielnia przetwórstwa jarzyn!” I przyleciało czterech żandarmów z piórkiem na czapce, z piórkiem na czapce, i przyleciało czterech żandarmów z piórkiem na czapce i bronią w łapce. Być może wiecie, że policjanci nie słyną raczej z serca czułości, ale tym razem, mogę zapewnić, zrobili swoje bez gorliwości. Wszyscy wieśniacy przyszli na peron, od komisarza do zakrystiana, wszyscy przybyli, by ją pożegnać, ich rozpacz była nieukrywana. Przyszli pożegnać w niedługich słowach, bo to nie miejsce na skargi ni wnioski, tę która chociaż na czas niedługi prawdziwą miłość wniosła do wioski. I nawet któryś przyniósł tablicę, na której stało czernią grobową na żółtym tle ,,Różyczko, żegnaj, wiosna odchodzi stąd razem z tobą!” Taka nowina, jak łatwo zgadnąć, gazet i druku nie wymagała, sama pędziła we wszystkie strony jak wystrzelona przed siebie strzała. W sąsiedniej wiosce już powitalny komitet czekał na nią przed rynkiem, jeden niósł kwiaty, drugi słał buzi, trzeci zamawiał sobie godzinkę. Nawet ksiądz proboszcz, chociaż zajęty, widząc procesję taką, ażeby jej towarzyszyć rzucił robotę, wszystkie te śluby, chrzty i pogrzeby. Z Najświętszą Panną i z panną Różą poszli w procesji możni i prości, przez całą wioskę, by cześć należną oddać i świętej, i grzesznej miłości. |