Language   

Le Père Noël et la petite fille, incl.Leggenda di Natale; La canzone di Marinella; Bocca di Rosa

Georges Brassens
Back to the song page with all the versions


Versione polacca cantabile di Szymon Gruda segnalatami da Kaśka ...
USTA RÓŻANE

Nazywano ją Usta Różane
miłością była ,była kochaniem,
nazywano ją Usta Różane
i miłość rozniecać jej było dane.

Kiedy z pociągu wysiadała
na małej stacji Święty Hilary
wszyscy natychmiast się zorientowali
że to nie misjonarz przybyły z oddali.

Są tacy co miłują z nudy
lub zawód taki sobie wybrali,
a ona z pasją się oddawała
wiedzą to dobrze ci co ją znali.

Lecz w takiej pasji łatwo przeoczyć
studząc swe żądze rozpalone
czy obiekt ów ma pożądania
serce kochliwe czy też może żonę.

Nie trzeba było długo czekać
a Usta Różane się nie nudziła,
by gniew gwałtowny ściągnąć na siebie
wyder co rybkę im podwędziła.

Ale kumoszki z małej wioski
nieskłonne są raczej by się wychylać
ich środki prewencji się ograniczały
do takich jak plotka czy inwektywa.

Wiadomo, że ludzie dają dobre rady
jak Jezus co mędrców napełniał trwogą,
wiadomo, że ludzie dają dobre rady
gdy złego przykładu już dawać nie mogą.

W ten oto sposób pewna stara baba
bez męża, dzieci i zimna jak żaba,
sprawą zajęła się nader ochoczo
troskliwą radą służąc i pomocą.

Te którym rogi przyprawiono
tymi słowami wspierała fachowo:
"Organy sprawę tę pościelową
uznają z pewnością za rozwojową".

Zaraz też poszły na komisariat
i wyżaliły się bez ogródek:
"Ta dziewka klientów ma już zbyt wielu
więcej niż sklepów sieci niektóre".

I przyjechało czterech żandarmów
w czapkach wysokich, w czapkach z piórami
i przyjechało czterech żandarmów
w czapkach wysokich, z pistoletami.

Choć czułe serce nie jest przecież
karabinierów mocną stroną
niemrawo jakoś w stronę pociągu
odprowadzali oskarżoną.

[Często gliniarze i karabinierzy
w swej służbie nie są nazbyt gorliwi
ale, że byli w galowych mundurach
wnet do pociągu ją doprowadzili.]


A tam na stacji byli już wszyscy
oczy spłakane, odkryte głowy,
a tam na stacji byli już wszyscy
zakrystian i komendant nowy.

Przyszli pożegnać się z tą jedyną
która bez roszczeń, która tak skromnie,
przyszli pożegnać tę jedyną
co swym kochaniem dzieliła się hojnie.

Nad nimi żółty wisiał transparent
czarne litery, kreska prosta
mówiący: "Addio Różane Usta
wraz z tobą odchodzi błoga wiosna".

Ale wiadomość tak wyjątkowa
jak strzała z łuku mknie wypuszczona,
żadnej gazety jej nie potrzeba
z ust do ust pędzi niczym gazela.

I tak też było, że tłum ją witał
kwiatami na następnej stacji,
kto dwie godziny sobie rezerwował
kto słał całusa pośród owacji.

A nawet proboszcz, który nie gardził
efemerydą doczesnych pasji
pomiędzy: "Zmiłuj się nad nami
i namaszczeniem już ostatnim".

Tak z Marią Dziewicą w pierwszym rzędzie
podczas procesji się przechadzają
Usta Różane tuż za monstrancją
l'amore sacro e l'amor profano.








RÓŻYCZKA

Nazywano ją Różą, bo usta
miała czerwone, miała czerwone,
ze wszystkich rzeczy tylko miłości
była spragniona, była spragniona.

Gdy na stacyjce we wsi Sant’Ilario
wyszła z pociągu piękna kobieta,
wszyscy podróżni zaraz poznali,
że nie przyjechał ksiądz katecheta.

Jedne to robią, by zabić nudę,
inne, bo bieda je przymusiła,
nasza Różyczka ni z tych, ni z owych,
ona robiła to – bo lubiła.

Nie da rozmienić się namiętności
ani na drobne, ani na raty,
więc nie zwracała nawet uwagi,
czy to kawaler, czy też – żonaty.

Więc dzień po dzionku i noc po nocce
wnet doigrała się z namiętności,
że gniew wzbudziła malutkich suczek,
co to pilnują dzielnie swych kości.

Wiejskie żoneczki, nie wiem, czy wiecie,
nie są pokorne, ani poczciwe,
więc nie wahały się ani chwili,
zaraz przejęły inicjatywę.

Wiecie też może, że stare kobiety
lubią wygłaszać mądre porady,
głosić kazania jak Jezus, a zwłaszcza,
gdy dać nie mogą złego przykładu.

I właśnie taka jedna starucha,
co ani kocha ani się... kocha,
dała im radę, pomyślcie tylko,
jaka to była dla niej radocha!

„Tę ladacznicę, co całe noce
na nielegalnych spędza koicjach
niech w majestacie prawa wyrzuci
ze wsi na zbitą gębę policja.”

Zaraz pobiegły na komisariat
i jedna z drugą jęły się swarzyć:
,,Ta cała Róża ma więcej klientów,
niźli spółdzielnia przetwórstwa jarzyn!”

I przyleciało czterech żandarmów
z piórkiem na czapce, z piórkiem na czapce,
i przyleciało czterech żandarmów
z piórkiem na czapce i bronią w łapce.

Być może wiecie, że policjanci
nie słyną raczej z serca czułości,
ale tym razem, mogę zapewnić,
zrobili swoje bez gorliwości.

Wszyscy wieśniacy przyszli na peron,
od komisarza do zakrystiana,
wszyscy przybyli, by ją pożegnać,
ich rozpacz była nieukrywana.

Przyszli pożegnać w niedługich słowach,
bo to nie miejsce na skargi ni wnioski,
tę która chociaż na czas niedługi
prawdziwą miłość wniosła do wioski.

I nawet któryś przyniósł tablicę,
na której stało czernią grobową
na żółtym tle ,,Różyczko, żegnaj,
wiosna odchodzi stąd razem z tobą!”

Taka nowina, jak łatwo zgadnąć,
gazet i druku nie wymagała,
sama pędziła we wszystkie strony
jak wystrzelona przed siebie strzała.

W sąsiedniej wiosce już powitalny
komitet czekał na nią przed rynkiem,
jeden niósł kwiaty, drugi słał buzi,
trzeci zamawiał sobie godzinkę.

Nawet ksiądz proboszcz, chociaż zajęty,
widząc procesję taką, ażeby
jej towarzyszyć rzucił robotę,
wszystkie te śluby, chrzty i pogrzeby.

Z Najświętszą Panną i z panną Różą
poszli w procesji możni i prości,
przez całą wioskę, by cześć należną
oddać i świętej, i grzesznej miłości.




Back to the song page with all the versions

Main Page

Note for non-Italian users: Sorry, though the interface of this website is translated into English, most commentaries and biographies are in Italian and/or in other languages like French, German, Spanish, Russian etc.




hosted by inventati.org